Bez zbędnych wyjaśnień. Wracam, jak gdyby nigdy nic... ;-)
Po niedosycie truskawkowym w czerwcu, pilnie staram się nie przegapić reszty tego lata. Oczywiście w wakacyjnym klimacie - nie przepracowując się zbytnio, by oszczędzać siły do jeszcze dość odległego urlopu.
Przepis (z moimi zmianami) od Ewy Wachowicz - jedyny jej, jaki do tej pory wcieliłam w życie. Choć gotuje raczej nie w moim stylu, oglądam jej program z perwersyjną przyjemnością ;-)
Składniki:
Ciasto
- 100 g drożdży
- 1 szklanka cukru
- cukier wanilinowy (w końcu to ciasto w wersji ekonomicznej)
- 4 jajka
- 2/3 szklanki oleju
- 1 szklanka mleka
- 4 szklanki mąki
- szczypta soli
Kruszonka
- 1 szklanka mąki
- 1/2 szklanki cukru
- 100 g masła
Owoce
- w zależności od upodobania i poru roku: jagody, truskawki, wiśnie, śliwki, rodzynki
Do miski rozkruszyć drożdże, na drożdże wysypać cukier i cukier wanilinowy, następnie kolejno: jajka (roztrzepane widelcem), olej, mleko (w niektórych wersjach przepisu ma być ciepłe, ale ja dałam prosto z lodówki i też było OK), mąkę (przesianą) i sól. Przykryć ściereczką i odstawić na 3 godziny. Po tym czasie drożdże powinny "przebić" się ponad mąkę.
Na kruszonkę masło posiekać z mąką i cukrem. Przechowywać w lodówce.
Po podanym czasie składniki w misce wymieszać łyżką na gładkie ciasto i przełożyć do blaszki wysmarowanej tłuszczem, na to ułożyć owoce (rodzynki wsypać do ciasta podczas mieszania) i posypać kruszonką. Piec około godziny w 200 st. C (czas pieczenia i temperatura uzależnione od piekarnika - w moim było idealnie, u mamy za bardzo się spiekło - radzę uważnie obserwować).
Czasami gdy robię wersję z rodzynkami, do kruszonki dodaję trochę cynamonu. Podczas pieczenia pachnie obłędnie.