wtorek, 8 listopada 2011

spóźniony festiwal dyni, czyli zmiany, zmiany...

Witajcie po długiej przerwie. Witajcie w moim Nowym Wspaniałym Życiu!:)
Dużo się działo. Wracam szczęśliwa.
Po czasie pełnym emocji i pośpiechu, na nowo i ze spokojem zadomawiam się w swojej kuchni. Łapczywie wciągam przez nozdrza zapach świeżego imbiru i rozmarynu, kruszę w palcach fetę i oblizuję je ukradkiem, szpetnie bluzgam przy próbach rozkrojenia trzeciej z kolei 8-kilowej dyni.
Tęskniłam. :-)


Tarta z dynią i fetą
(inspiracja: Kwestia Smaku, z moimi zmianami)



Składniki:

- ciasto kruche (ja użyłam gotowego blatu, ale można zrobić samodzielnie, np wg tego przepisu), podpieczone w piekarniku
- ok. 1 kg miąższu dyni (zważonego bez skóry i pestek)
- 200 g sera feta
- gałązki świeżego rozmarynu
- oliwa z oliwek
- sól i świeżo zmielony czarny pieprz

Kawałek dyni, oczyszczony z pestek, ale ze skórą, posmarowany oliwą, położyć na blasze i upiec do miękkości. Po wystudzeniu miąższ wybrać łyżką i pokroić w kostkę.
Na podpieczone kruche ciasto wyłożyć upieczoną dynię, ser feta, rozmaryn. Tartę skropić oliwą i oprószyć solą (ostrożnie) oraz pieprzem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec przez około 7 - 10 minut.



Dżem z dyni z imbirem
(wariacja na temat przepisu Liski)



Składniki:

- 1,5 kg dyni
- 2 grejpfruty
- 2 cytryny
- 2 pomarańcze
- 350 g cukru
- 50 g drobno pokrojonego świeżego korzenia imbiru

Dynię obrać, pokroić na małe, 1 cm kawałki. Przełożyć do naczynia, zasypać cukrem. Dodać sok wyciśnięty z cytrusów. Dokładnie wymieszać. Przykryć folią spożywczą i odstawić na noc.
Na drugi dzień dynię z sokiem przełożyć do rondla, dodać imbir i zagotować, a gdy płyn odparuje - smażyć na wolnym ogniu do czasu, aż dżem zgęstnieje i będzie przezroczysty. Jeśli jest mało wyrazisty, można doprawić jeszcze sokiem z cytryny.
Dokładnie wymyte słoiki wypełnić gorącym dżemem i dokładnie zamknąć. Można zapasteryzować - jeśli nie przewidujemy natychmiastowego spożycia. :-)
Z podanej porcji wychodzą ledwie dwa słoiczki...


sobota, 27 sierpnia 2011

zapiekanka z kozim serem, czyli o skutkach przyjaźni polsko-belgijskiej



Podobno specjalnościami kuchni belgijskiej są: piwo, czekolada, gofry i frytki. Belgowie jadają też dużo mięsa (steki!).
Lise postanowiła jednak pójść innym tropem. Postawiła na ser (również ważny, w niezliczonej ilości odmian) i obsadziła go w roli głównej dania, którym poczęstowała nas pewnego wieczoru. Oczywiście w Krakowie. :-)
Wegetariańska i niskokaloryczna kolacja polsko-belgijska? Świat potrafi być zaskakujący. ;-)
Eet smakelijk!!

Składniki:

- 200 g kaszki kuskus
- 2 duże bakłażany
- 2 duże pomidory
- 100 g miękkiego koziego sera
- 2-3 ząbki czosnku
- oliwa
- świeże i suszone zioła, np. tymianek i rozmaryn
- sól, pieprz

Kuskus przygotować według opisu na opakowaniu. Pomidory i bakłażany pokroić w plastry (bakłażany warto potem nasolić i pozostawić na ok. pół godziny, a następnie opłukać - by pozbyć się goryczy). Czosnek posiekać.
W naczyniu żaroodpornym, nasmarowanym oliwą, układać warstwami: kuskus, warzywa, czosnek, ser, zioła - w kolejności i ilości dowolnej. :-) Na samej górze powinny być pomidory. Doprawić solą i pieprzem do smaku. Na wierzchu polać szczodrze oliwą i posypać ziołami (u mnie suszony rozmaryn i świeży tymianek). Zapiekać około 45 minut.

wtorek, 2 sierpnia 2011

cukinia w roli głównej, czyli zdrowo, sezonowo

Dziś, dla odmiany, nic nie wspomnę o pogodzie...
Mam dla Was za to dwa pyszne pomysły na cukinię:

Indyjska zupa z cukinii



Przepis stąd, z moimi zmianami.

Składniki:
(na 4 porcje)

- 1 cukinia (0,8-1 kg)
- 1 duża cebula
- 1-2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę
- 1 łyżeczka curry w poszku
- 200 ml mleka kokosowego
- 500 ml bulionu warzywnego
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- sok z cytryny
- sól, pieprz

Cebulę obrać, pokroić w kostkę. Cukinię umyć, osuszyć (nie obierać). Ukroić kilka plasterków i zachować je, resztę pokroić w kostkę. Cebulę zeszklić na oliwie przez ok. 2 minuty, dodać czosnek i jeszcze chwilkę smażyć, a następnie przyprawę curry, wymieszać. Dodać cukinię. Wlać mleko kokosowe oraz bulion. Dusić pod przykryciem przez ok. 20 minut.
W tym czasie odłożone plasterki cukinii lekko podsmażyć na oliwie z oliwek.
Zupę zmiksować przy pomocy blendera. Doprawić solą, pieprzem oraz sokiem z cytryny.
Nalać do miseczek, udekorować podsmażonymi plasterkami cukinii.


Placki z cukinii i fety



Według tego przepisu. Z moimi zmianami.

Składniki:
(dla 2 osób)

- 1 niewielka cukinia (ok. 600 g)
- pęczek koperku
- pół pęczka szczypiorku
- ok. 100 g fety
- 2 łyżki mąki
- 1 jajko
- ząbek czosnku
- sól, pieprz
- olej/oliwa do smażenia
- jogurt naturalny/grecki

Cukinię zetrzeć na tarce, lekko posolić i odstawić na 20 minut. Po tym czasie odcisnąć wodę, która się pojawiła.
Cukinię wymieszać z rozdrobnioną fetą, przeciśniętym przez praskę ząbkiem czosnku, posiekanym koperkiem, jajkiem i mąką. Doprawić do smaku czarnym pieprzem (sól prawdopodobnie nie będzie już niepotrzebna, bo ser jest słony).
Na patelni rozgrzać olej i usmażyć placuszki.
Podawać z jogurtem naturalnym lub greckim, posypane obficie posiekanym szczypiorkiem.

...pozwolę sobie jedynie dorzucić tematyczną piosenkę. ;-)

niedziela, 3 lipca 2011

pesto rosso, czyli coś optymistycznego



No cóż, lato znów zawodzi. Słoneczna deprywacja po raz kolejny odbija się na moim zdrowiu psychicznym. W dzisiejszym odcinku z serii: Efektywne Metody Autoterapii - czerwone pesto.

Składniki:

- suszone pomidory w oliwie (ok. 100 g)
- garść orzeszków piniowych (lub innych dowolnych orzechów albo pestek - dla mniej ortodoksyjnych; ja użyłam podprażonych na suchej patelni pestek słonecznika)
- ząbek czosnku
- taty parmezan
- oliwa (najlepiej ta, w której zanurzone były pomidory)

Wszystkie powyższe składniki zmiksować na pożądaną konsystencję (ja lubię niezbyt dokładnie). W trakcie miksowania powoli dolewać oliwę.
Zjadać z dowolnymi dodatkami. :-)



Sama najpierw wymieszałam pesto z pełnoziarnistym penne - w ramach obiadu, a później pozostałość zjadłam na tostach, z zieloną sałatą i świeżym pomidorem.
Zachwycił mnie też wyszperany w internecie pomysł Agnieszki Kręglickiej na posmarowanie czerwonym pesto podpieczonego wcześniej sera camembert (...i już zobaczyłam siebie, jak maczam w tym cudzie bagietkę!), ale tą bombę kaloryczną zostawię sobie na inne, może jeszcze trudniejsze chwile. ;-)

czwartek, 23 czerwca 2011

sałatka ze szpinaku i truskawek, czyli olśnienie z głową w lodówce



Przeżyłam dziś dwa smakowe... uniesienia. :-) Rano zachwyciła mnie kromka razowego chleba z masłem i pierwszym w tym roku ogórkiem małosolnym.
Wieczorem spotkało mnie to.

Pomysł na sałatkę przyszedł niespodziewanie, gdy otwarłszy lodówkę i ujrzawszy leżące przypadkowo obok siebie liście szpinaku i truskawki stwierdziłam, że gdzieś już to widziałam...
Niezwłocznie wcieliłam więc swe olśnienie w życie. :-)
A efekt powalił na kolana.

Składniki:

- świeży szpinak
- truskawki
- migdały lub orzechy pecan (ja użyłam orzechów włoskich)

sos:
- 3 łyżki octu balsamicznego
- łyżka miodu
- 1/4 szklanki oliwy
- świeżo mielony pieprz

Liście szpinaku umyć i osuszyć. Truskawki pokroić, orzechy lub migdały prażyć na patelni. Składniki sosu połączyć i polać po liściach i truskawkach. Posypać orzechami.

To moje pierwsze truskawki w wydaniu wytrawnym. Chcę więcej!
Jaka szkoda, że i one się kończą...

sobota, 18 czerwca 2011

dwie tarty na jeden temat, czyli śpieszmy się jeść szparagi...

... tak szybko kończy się na nie sezon. Zostało niewiele czasu (czerwiec już za pasem), więc staram się najeść ich niejako na zaś. Resztę próbuję zachomikować. ;-)
Okazuje się, że umyte i obrane - jeśli trzeba (a trzeba obierać przede wszystkim białe szparagi) - świetnie dają się zamrozić.
Jest więc szansa, że będę się mogła nimi cieszyć trochę dłużej.
Ostatnio dwukrotnie przemyciłam je do moich ulubionych tart.

Tarta I - na cieście francuskim, z białymi szparagami



Składniki:

- opakowanie gotowego ciasta francuskiego (bo po co sobie komplikować? :-P)
- białe szparagi (umyte i obrane - w ilości dowolnej)
- pomidorki koktailowe
- niebieski ser - np. Błękitny Lazur
- 200ml śmietany 18%
- 1 jajko
- gałka muszkatołowa
- sól i pieprz
- oliwa

Formę do tarty wysmarować oliwą, wyłożyć ciastem, na to rozłożyć szparagi i pomidorki przekrojone na pół. Zalać je masą śmietanowo-jajeczną (rozmieszaną wcześniej dokładnie i doprawioną solą, pieprzem oraz gałką) oraz posypać pokruszonym serem. Piec w 200st. około 40 minut (aż ciasto będzie rumiane - wiadomo, że wszystko zależy od piekarnika).

Tarta II - na cieście kruchym, z zielonymi szparagami



Składniki:

- 30 dkg mąki
- 20 dkg masła lub margaryny
(lub gotowe ciasto kruche jeśli ktoś woli; ja porywam się na robienie go samodzielnie, bo jest dużo mniej pracochłonne od francuskiego ;-))
- zielone szparagi (umyte, z odłamanymi twardymi końcówkami)
- płaty wędzonego łososia (100g wystarczy z powodzeniem)
- ser feta lub fetopodobny (cóż, lubię i już)
- 200ml śmietany 18%
- 1 jajko
- gałka muszkatołowa
- sól i pieprz

Mąkę posiekać z margaryną/masłem. Następnie wlać dwie łyżki bardzo zimnej wody, zagnieść ciasto i ulepić kulę. Owinąć ją folią i wstawić na jakiś czas do lodówki (minimum godzina).
Formę do tarty wylepić ciastem jak plasteliną (dużo łatwiejsze niż wałkowanie i ostrożne przenoszenie ze stolnicy). Wyłożyć na nie łososia, wylać masę śmietanowo-jajeczną i na wierzchu ułożyć szparagi. Całość posypać kawałkami sera. Piec podobnie jak wyżej - w 200st., minimum 40 minut.

Najlepsze z michą zwykłej, zielonej sałaty polanej winegretem!

niedziela, 12 czerwca 2011

risotto w wersji podstawowej, czyli suma prostych przyjemności



"Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że życie jest zbyt krótkie, by czytać złe książki, słuchać złej muzyki, jeść i pić złe rzeczy. Wielcy szefowie kuchni powiedzą pewnie, że gotowanie daje szczęście, ale przyznam, że ja zdecydowanie wolę jeść. Gama odczuć - nie tylko zmysłowych, ale wręcz fizycznych - jest wtedy podobna do tej, gdy oglądam zachód słońca nad Dubrownikiem lub słucham Mozarta czy Coltrane'a. To nie zdarza się często, ale przecież nie może często się zdarzać. Warto uświadomić sobie, że życie składa się z prostych radości. (...)"

Robert Makłowicz, "Jak dobrze i szczęśliwie żyć", Przekrój, nr 6 (3424)


Samotne, niedzielne popołudnie. Niespiesznie popijany kieliszek białego wina. Zapach maślanej cebulki i ciepło buchające od palnika. W tle "Frank" Amy Winehouse.

Moja interpretacja definicji szczęścia.
Jest dobrze. :-)

Składniki:

- 250g ryżu do risotto (Arborio lub Carnaroli)
- 50g masła
- 1 litr bulionu drobiowego lub warzywnego
- 1 cebula, drobno posiekana
- 1 kieliszek (ok. 100 ml) wytrawnego białego wina
- parmezan
- świeżo starty czarny pieprz
ewentualnie:
- szczypta szafranu
- dowolne dodatki: szparagi, grzyby, owoce morza, rozmaite warzywa i zioła

W płaskim, szerokim rondlu roztopić masło. Dodać cebulę i mieszać, aż do zeszklenia. Dodać suchy ryż i mieszać, aż stanie się przezroczysty. Wlać wino i poczekać, aż odparuje. Następnie dodać chochlę gorącego bulionu. Mieszać od czasu do czasu, dopóki ryż nie wchłonie całego płynu. Dopiero wtedy wlać kolejną porcję. Podobnie postępować z resztą bulionu, stopniowo, pilnując mieszania.
Risotto gotujemy ok. 25-30 minut, aby osiągnęło aksamitną konsystencję. Wybrane dodatki wrzucamy pod koniec gotowania. Przed podaniem koniecznie posypać parmezanem.


sobota, 21 maja 2011

sałatka korsykańska, czyli o granicach poświęcenia



Tak naprawdę nie wiem, czy ta sałatka jest zupełnie korsykańska. Jadłam ją jednak po raz pierwszy w korsykańskiej restauracji Paese w Krakowie. Stąd wyprowadziłam krótki wywód logiczny, że taka jest. ;-) Zresztą, mniejsza o to. Smakowała mi bardzo i postanowiłam odtworzyć ją w domu. Za drugim razem również była super. Dla mnie. :-D
Okazało się bowiem, że to pierwszy z moich kulinarnych popisów, na który Jędrek zareagował wyjątkowo mało entuzjastycznie... Zjadłam całą sama. Cóż, czasami zapominam, że nie każdy jest koneserem kiełków. ;-)
Pozdrawiam Cię Kochanie!

Składniki:

- sałata lodowa (bądź inna, mix różnych też będzie świetny)
- suszone pomidory w oliwie
- kiełki soi
- niebieski ser
- pestki słonecznika
- winegret

Sałatę porwać na kawałki, pomidory pokroić w paseczki, ser w kostkę/pokruszyć. Na suchej patelni uprażyć pestki. Posypać nimi całość. I jeszcze kiełkami. I polać winegretem. Wszystko w ilości dowolnej, jak lubicie. O ile lubicie. :-) Dla mnie cudo.

czwartek, 12 maja 2011

muffiny dla teściowej czyli Aniulla ekspresowo



Dzisiejszy wpis to bardziej pomysł niż przepis, ekspresowy jak samo wykonanie.
O muffinach pisałam już wielokrotnie, przepis podstawowy na czekoladowe ciasto możecie znaleźć np. tu (w tej sytuacji pomijacie oczywiście śliwki i piernikową przyprawę ;-)).
Reszta zaklęcia to polewa ze stopionej białej czekolady (rozpuszczonej koniecznie w kąpieli wodnej!) oraz połówka truskawki na czubku.
Całość można wyczarować w popołudniową godzinkę, po powrocie z pracy, i z dumą zanieść przewzruszonej już-prawie-tuż-tuż-teściowej na urodzinową herbatkę jeszcze tego samego wieczoru. Ogrom wywołanej radości jest niewspółmierny do włożonego wysiłku. Warto. :-)



Inspiracja: bliżej nieokreślony program na Kuchnia.tv widziany już dobrą chwilę temu.

środa, 4 maja 2011

szparagi pieczone w szynce, czyli witaj maj!



No dobra. Jest w nich coś. W tym roku wyjątkowo mi smakują!
Wiem, że gdzieś w Polsce pada śnieg (czy nawet już w Wolbromiu!:-P) i jest odrobinę zbyt zimno jak na maj. Jednak kilka popołudniowych promyków słońca tuż po wyjściu z pracy i drobne zakupy pod Halą Targową (pęczek zielonych szparagów, rabarbar, młode ziemniaczki i pomidory malinowe) zdecydowanie wystarczyły mi dziś do szczęścia. :-D
Wiosna była na talerzu.

Po raz kolejny inspirując się pomysłami Asi stworzyłam szybki i... wzruszający (mnie!) obiad. ;-)

Składniki:
- 14 zielonych szparagów
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- 7 plasterków szynki parmeńskiej (lub innej szynki suszonej)
- tarty parmezan (ja pominęłam)
- listki świeżej bazylii

Dressing balsamiczny: (robiłam z połowy porcji)
- 6 łyżek dobrego octu balsamicznego
- 5 łyżek oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1 łyżeczka cukru
- 2 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu

Szparagom odłamać zdrewniałe końce i wyrzucić. Łodygi obrać na 1/4 wysokości od dołu, opłukać i osuszyć papierowym ręcznikiem. Wysmarować oliwą z oliwek i zawinąć ciasno w połowę plasterka szynki parmeńskiej.
Ułożyć w naczyniu żaroodpornym i piec przez około 15-20 minut obracając od czasu do czasu, aż szynka się zrumieni, a szparagi lekko zmiękną.
Przygotować dressing balsamiczny łącząc wszystkie składniki w słoiczku, potrząsając nim. Szparagi ułożyć na talerzach, polać dressingiem balsamicznym i posypać tartym parmezanem (niekoniecznie jak dla mnie) oraz, koniecznie!, posiekaną bazylią!

Tak przyrządzone szparagi są raczej lekką przekąską niż samodzielnym daniem, więc podałam je z ziemniakami pieczonymi z rozmarynem oraz sałatką z pomidorów.
(Najprostsza na świecie, najulubieńsza taty: Pokrojone w plasterki pomidory oprószyć delikatnie solą i obficie pieprzem, do tego drobno posiekana cebulka, oliwa i kilka kropli octu winnego).



Natomiast pozostałe resztki utworzyły cudowną sałatkę, pyszną i na zimno, i na ciepło. (Tu też koniecznie pamiętajcie o bazylii i dressingu!)



:-)

wtorek, 3 maja 2011

o rybnym mezaliansie w świąteczne popołudnie, czyli zapiekanka :-)



Zimne, mokre, szare niebo. Deficyt energetyczny.
Zamknięte sklepy. Szybki przegląd lodówki. Włączam tryb kreatywności.
Rozmrożona smętna sola i luksusowy wędzony łosoś obok. Razem? A dlaczego nie?
Zrównam ich status. ;-D Będzie zapiekanka.
Jeszcze tylko szybka konsultacja z ulubioną Kwestią Smaku i do dzieła.
Przepis jest fuzją kilku znalezionych na ten temat. Oto moja wersja. :-)

Składniki:

- 900 g filetów z soli (waga przed rozmrożeniem - to istotne, bo baaardzo różni się od tej po :-P)
- 100 g (kilka plastrów) wędzonego łososia
- 5-6 ziemniaków
- 300 ml mleka
- 1 liść laurowy
- 4 ziarenka pieprzu
- 1 mała cebula, pokrojona w cienkie plasterki
- łyżka masła
- łyżka mąki
- 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
- szczypta gałki muszkatołowej
- sól
- pieprz
- oliwa do posmarowania formy

Piekarnik nagrzać do 200 stopni. Formę żaroodporną wysmarować oliwą.
Ziemniaki obrać i pokroić na cienkie plasterki. Włożyć do garnka z chłodną wodą, doprawić solą i zagotować. Gotować przez około 3 - 4 minuty, następnie odcedzić na sicie.
Na patelnię włożyć umytą solę i wlać mleko. Dodać liść laurowy, ziarna pieprzu, plasterki cebuli. Zagotować, zmniejszyć ogień, przykryć i dusić przez kilka minut. (Uwaga! Ryba łatwo się rozpada!) Zdjąć z ognia i zlać mleko do naczynia z miarką (pieprz i liście laurowe usunąć). W razie potrzeby dodać więcej mleka, aby otrzymać 300 ml płynu. Podzielić filety ryby na mniejsze kawałki.
Zrobić sos beszamelowy: Na małym ogniu w rondelku roztopić masło, dodać mąkę i ciągle mieszając gotować przez około 2 -3 minuty. Zdjąć z ognia i stopniowo wlewać 300 ml mleka, dokładnie mieszając. Postawić rondelek z powrotem na ogniu i ciągle mieszając gotować, aż sos zgęstnieje. Gotować przez kolejne 2 - 3 minuty, aż sos będzie gładki. Dodać natkę, gałkę muszkatołową, doprawić solą i pieprzem.
Rybę włożyć do naczynia żaroodpornego, na niej ułożyć kawałki wędzonego łososia. doprawić solą i pieprzem. Polać sosem beszamelowym.
Na wierzchu ułożyć plasterki ziemniaków, tak aby zachodziły na siebie. Ziemniaki posmarować roztopionym masłem lub oliwą i wstawić do nagrzanego piekarnika.Piec bez przykrycia przez 25-30 minut, aż ziemniaki będą ładnie zrumienione (choć czasami może być to trudne, szczególnie dla posiadaczy piekarników gazowych, bez opcji grzania z góry - patrz: mój przypadek ;-)).



Tak czy inaczej, obie wersje są pyszne z dowolną wariacją na temat zielonej sałaty.
Ach! Gdyby tak jeszcze znalazł się do tego kieliszek schłodzonego, białego wina...

niedziela, 1 maja 2011

śliwka, marcepan i czekolada, czyli wielkanocne reminiscencje



Znów zaniedbałam bloga. Mój mały głód urósł już chyba do niebotycznych rozmiarów... ;-) Cóż, trochę się działo, ale już wszystko pod kontrolą. Względną.
Stęskniona wracam z pomysłem na świąteczny mazurek, który - mówiąc nieskromnie - był tak fantastyczny, że nie zamierzam odkładać go na kolejny rok. Wystarczy zmienić tylko formę na ciasto i z tego samego przepisu powstanie obłędna tarta. :-)
Spód i kompozycja składników zaczerpnięta została od Komarki , ostateczne wykonanie jest jednak inwencją własną.
Zapraszam!

Mazurek vel Tarta "śliwka w czekoladzie"

kruche ciasto na spód:
- 125 g mąki pszennej,
- 125 g mąki krupczatki,
- 125 g masła,
- 1/2 łyżeczki soli,
- 1 jajko,
- 2 łyżeczki cukru pudru,

nadzienie:
- mały słoiczek powideł śliwkowych
- 150-200 g suszonych śliwek
- ok. 2 łyżki wódki (lub innego alkoholu)

masa marcepanowa:
- 125 ml wody
- 250 g cukru
- 250 g migdałów bez skórki - zmielonych
- sok z cytryny

polewa czekoladowa:
- 1 łyżka masła
- 1 łyżka cukru
- 1 łyżka kakao
- 1 łyżka mleka lub wody

do posypania:
- 50 g płatków migdałowych

Ze składników na ciasto szybko zagnieść gładką masę, uformować kulę i włożyć do lodówki na około 1/2-1 godziny. Rozwałkować i ułożyć w blaszce albo formie do tarty. Piec w piekarniku rozgrzanym wcześniej do temperatury 200 stopni około 15 minut, aż ciasto lekko się zarumieni. Ostudzić.
Do rondelka wlać wodę i cukier. Gotować na małym ogniu, aż powstanie syrop. Gdy przestygnie, utrzeć go z migdałami i sokiem z cytryny. Masę wyłożyć na przestudzony spód.
Na masę marcepanową wyłożyć powidło śliwkowe oraz suszone śliwki (pokrojone wcześniej w paseczki i namoczone w alkoholu).
Wszystkie składniki na polewę czekoladową włożyć do rondelka i rozpuścić na małym ogniu, nieustannie mieszając. Nie dopuścić do zagotowania!
Gorącą polewą polać mazurek/tartę i posypać uprażonymi płatkami migdałów.



P.S.1. Przepis wydaje się być czasochłonny, głownie ze względu na zabawę z masą marcepanową, ale można sobie znacznie ułatwić życie kupując gotowy marcepan.
P.S.2. Polewa czekoladowa pochodzi z zeszytu mojej babci i nieraz ratowała mnie w sytuacjach kryzysowych. Przepis jest bardzo prosty, a składniki zawsze dostępne w każdej kuchni. Polecam go więc szczególnej uwadze czytających. ;-)

Pozdrawiam też tym samym babcię Marysię, która w dzieciństwie śpiewała mi na dobranoc pewną kołysankę, a której nie mogę teraz przestać nucić!
"z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana..."

W gruncie rzeczy obecnie słucham podobnych w klimacie kołysanek. ;-)

niedziela, 6 marca 2011

kremowy sernik z sosem truskawkowym, czyli odświętnie na co dzień



Będzie krótko. Bez zbędnych komentarzy. Bo sernik naprawdę jest IDEALNY.
(Taką nazwę – totalnie zasłużenie! - nosi na Kwestii Smaku, skąd pochodzi przepis).
Upiekłam go na środę, w związku z pewną ważną dla nas okazją. Od tego czasu aż do soboty (czytaj: do ostatniego okruszka) nieprzerwanie trwała nasza niedziela. :- ) Nieskończenie dobra.

Przepis podaję ze swoimi zmianami. Zrezygnowałam ze śmietanowego wierzchu, dodałam za to ciasteczkowy spód. Bałam się, że aromat waniliowy nie będzie wystarczająco wyczuwalny, więc postawiłam dodatkowo na delikatną nutę cytrynową.
Było pysznie.

Składniki:
- 200 g herbatników
- 170 g masła, roztopionego
- 1 kg sera śmietankowego na sernik (podobno najlepszy z Piątnicy; ja użyłam President, który nie jest polecany przez Asię, ale w rezultacie dał radę… choć pewnie mogłoby być lepiej :- ))
- 1 szklanka drobnego cukru (aromatyzowanego prawdziwą wanilią)
- 3 łyżki mąki pszennej
- 5 jajek
- 125 ml (1/2 szklanki) śmietanki kremówki 30%
- skórka otarta z jednej cytryny
- garść mrożonych truskawek
- 3 łyżki dżemu truskawkowego

Wszystkie składniki na sernik należy wyjąć z lodówki odpowiednio wcześniej i ocieplić do temperatury pokojowej - to bardzo ważne, masa serowa będzie stabilnie się piekła, nie będzie się podnosić i sernik nie popęka. To działa! ;-)
Formę z odpinaną obręczą o średnicy 23-25 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Herbatniki dokładnie pokruszyć na piasek (np. włożyć do woreczka foliowego i potłuc tłuczkiem). Wymieszać z roztopionym masłem. Masą wyłożyć dno przygotowanej tortownicy. Wstawić do lodówki. Piekarnik nagrzać do 175 stopni. Do misy miksera włożyć ser, cukier i mąkę. Miksować na średnich obrotach, aż masa będzie gładka i jednolita przez około 2 minuty. Następnie dodawać po jednym jajku, miksując na średnich obrotach przez około 30 sekund po każdym. Dodać śmietankę kremową, wanilię i zmiksować na małych obrotach do połączenia się składników. Masę wylać do przygotowanej formy, wstawić do środkowej części nagrzanego piekarnika. Piec przez 15 minut, następnie zmniejszyć temperaturę do 120 stopni i piec przez kolejne 50-105 minut, do czasu aż masa serowa się zetnie (środek może pozostać nieco luźniejszy).
Gotowy sernik wyjąć z piekarnika i ostudzić. Gdy będzie całkowicie wystudzony, wstawić do lodówki na całą noc. Podawać z owocami lub sosem owocowym, np. truskawkowym (truskawki zmiksowane z dżemem). Sos jest świetny również na ciepło!

wtorek, 1 marca 2011

zupa z soczewicą, imbirem i curry, czyli słońce w kubku w kopki



Zawsze obsesyjnie czekam na 1 marca. W moim prywatnym przeżywaniu jest to upragniony początek wiosny i nic nie jest w stanie tego zmienić. Nawet kapryśna aura. W końcu „w marcu jak w garncu”, prawda? ;-) Zima idzie wreszcie w totalne zapomnienie. Od teraz nawet zawieje śnieżne są już tylko pogodową fanaberią! Co najważniejsze: przejściową.

Tak, zmiana nazewnictwa robi mi wielką różnicę.
Nie, wyparcie nie jest dojrzałym mechanizmem obronnym. Ale skutecznym. ;-)

Zaklinając słońce ugotowałam dziś słoneczną zupę. Przy uchylonym oknie. Spoglądając na uśmiechające się do mnie ukochane tulipany. Pierwsze w tym roku.
Podziałało. :-D
„I’m waiting for spring to come to my kingdom…”

Przepis Pascala z forum Cin Cin

Składniki:

- 1 cebula
- 2-3 ząbki czosnku
- 1-2 łyżeczki curry w proszku
- 1 łyżeczka imbiru w proszku (u mnie świeży, drobniutko posiekany)
- 1 papryczka chilli (pominęłam, dla mnie zupa jest wystarczająco pikantna)
- 1 litr bulionu
- 1 kubek czerwonej soczewicy
- 1 puszka mleka kokosowego
- oliwa
- sól
- pieprz cytrynowy (dodałam czarny, obficie za to pozwoliłam sobie z samą cytryną)
- liść laurowy
- 1 cytryna lub limonka (ja użyłam skórki otartej z cytryny i soku wyciśniętego z połowy owocu)
- sok z 1/2 pomarańczy

Czosnek i cebulę posiekać i zeszklić na oliwie. Dodać curry, imbir, listek laurowy i chilli. Wsypać soczewicę. Wymieszać. Zalać bulionem. Dodać sok z cytryny i pomarańczy, skórkę cytrynową. Doprawić solą i pierzem. Gotować aż soczewica zmięknie. Przed podaniem wlać mleko kokosowe, zagotować.

środa, 23 lutego 2011

warzywa z majerankiem, czyli apoteoza prostoty



Kontynuuję swe zachwyty nad zaletami warzyw korzeniowych i bulwiastych.
Odczarowuję je. Do tej pory były dla mnie jedynie tłem dla innych smaków, lecz dzisiaj wysuwają się na pierwszy plan.
Z powodzeniem! :-)
Póki zima twardo trwa, próbuję brać z niej to, co najlepsze...

Przepis ten odkrył mój tata i on jako pierwszy wcielił go w życie, wywracając do góry nogami moje pojęcie o pietruszce i selerze! Pieczone warzywa nabierają cudownej słodyczy, którą jednocześnie podkręca i kontrastuje dodatek octu balsamicznego. Do tej pory lekceważone (wręcz! bo czymże dla pietruszki jest bycie jedynie składnikiem włoszczyzny? ;-)), zyskują naprawdę nową wartość. Wykwintną.

Składniki:
(podam tak jak w oryginale, choć proporcje są jak dla batalionu wojska ;-) - czyli 8-10 osób; można je oczywiście zmniejszyć wedle potrzeb)

- oliwa - około 10-12 łyżek
- po 3 łyżki świeżego, posiekanego tymianku i majeranku (u mnie suszony majeranek i świeży rozmaryn)
- 1 kg ziemniaków obranych i pokrojonych w cząstki (mogą być pataty)
- 60-70 dkg marchewek pokrojonych w plasterki
- 60-70 dkg korzeni pietruszki pokrojonych w plasterki
- 50 dkg selera korzeniowego pokrojonego w dość dużą kostkę
- 2 średnie czerwone cebule obrane i pokrojone w cząstki
- 3 łyżki octu balsamicznego
- 3 łyżki posiekanej natki pietruszki
- 2 łyżeczki świeżo startej skórki cytrynowej
- sól i pieprz

Rozgrzej piekarnik do 210 stopni. Posmaruj dwie spore blachy oliwą. W dużej misce wymieszaj 6 łyżek oliwy z 2 łyżkami tymianku i 2 łyżkami majeranku. Dodaj warzywa, dokładnie wymieszaj. Oprósz je solą i pieprzem, ułóż na blachach. Blachy kolejno wstawiaj na górny poziom nagrzanego piekarnika i piecz, aż warzywa będą miękkie (ok. 50 minut). Wymieszaj ocet balsamiczny z 3 łyżkami oliwy oraz resztą ziół. Sosem polej upieczone warzywa. Posyp natką (obficie!) i skórką cytrynową, przypraw znów - jeśli trzeba - solą i pieprzem.
Świetne zarówno na ciepło, jak i na zimno.
Mogą być dodatkiem do pieczonego mięsa lub ryby. Mnie najbardziej smakują solo.




Przepis pochodzi prawdopodobnie z któregoś z kulinarnych dodatków do Gazety Wyborczej. "Prawdopodobnie", bo strona niestety została wyrwana. ;-)

czwartek, 17 lutego 2011

ciasto czekoladowe z burakiem, czyli o tym, jak liczy się wnętrze



Pomysł urzekł mnie już dawno w programie "Cook yourself thin".
Przepis znalazłam ostatnio u Polki .
Temat wcieliłam w życie w miniony weekend.
Powtórzę w nadchodzący. :-)
Ciasto jest przepyszne! Obłędnie czekoladowe. Dzięki dodatkowi buraka cudownie wilgotne. Za sprawą minimalnego dodatku cukru i białej mąki oszczędzamy sobie zbędnych kalorii. Natomiast wysokoprocentowa czekolada to czysta pozytywna energia.
Czego chcieć więcej od deseru? ;-)

Składniki:
- 250g gorzkiej czekolady (użyłam dwóch tabliczek 90%, po 100g każda)
- 3 jajka
- 200g cukru (użyłam białego, aromatyzowanego laską wanilii)
- 100ml oleju słonecznikowego
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (opcjonalne, ja pominęłam ze względu na cukier)
- 100g mąki pszennej
- 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 50g mielonych migdałów
- 250g surowych buraków

Czekoladę połamać na kawałki i rozpuścić w kąpieli wodnej. Odstawić na chwilę, by lekko przestygła. Jaja ubić z cukrem, stopniowo dolewać olej. Następnie delikatnie wymieszać masę z mąką (połączoną wcześniej z proszkiem i sodą), ekstraktem waniliowym i mielonymi migdałami. Dodać obrane i starte na tarce buraki (nie odciskałam soku) oraz stopioną czekoladę. Wymieszać. Przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia (małej tortownicy - ok. 20 cm lub keksówki). Piec w 180 st. przez ok. 50-60 min. do tzw. "suchego patyczka".
Po ostudzeniu można polać dowolną polewą.
Ja zajadałam się ciastem "bez niczego", Jędrkowi podałam zaś wersję "na bogato" - z gorącym sosem czekoladowym (pół tabliczki czekolady deserowej rozgrzane z 2 łyżami mleka kokosowego), konfiturą z wiśni i płatkami migdałów.
Uwaga: przy drugiej opcji nie da się zjeść więcej niż jednej porcji na raz! Ale też jest fajnie. ;-)




wtorek, 15 lutego 2011

boeuf bourguignon , czyli pierwsze koty za płoty ;-)



Zawsze wydawało mi się, że kuchnia francuska to gotowanie dla zaawansowanych. Złożone, wielowątkowe przepisy, mnogość składników i przypraw, stosunkowo długi czas przygotowywania i te skomplikowane procedury (!) jak deglasowanie, flambirowanie... - fascynowały mnie i napawały przerażeniem jednocześnie.
No bo jak powtórzyć to wszystko w amatorskiej kuchni? ;-)
Okazuje się, że i francuskie specjały można oswoić. Oczywiście dzięki niezrównanej Julii Child! :-) Zaczęłam od jej kultowej już wołowiny po burgundzku, bo mimo że efektowna i wyrafinowana w smaku, wymaga naprawdę elementarnych zdolności i wyposażenia kuchennego. Długi czas przygotowania zaś, to głównie radosne i pełne podekscytowania oczekiwanie na wyjęcie dania z piekarnika.
Nie zmienia to jednak faktu, że jestem z siebie przedumna! :-)
Zachęcam wszystkich do spróbowania swoich sił. Naprawdę warto.

Opierałam się na przepisach wg Ani i Eli .

Składniki:

- ok. 1 kg wołowiny, pokrojonej na 4-5 cm kawałki
- 30 dkg szynki "mocno wędzonej" (w oryginale boczek, ale u mnie wersja bardziej dietetyczna ;-))
- oliwa/olej do smażenia
- mąka to obtoczenia mięsa
- 4 marchewki pokrojone w duże kawałki
- 2 cebule obrane i pokrojone w cząstki
- ok. pół butelki wytrawnego, czerwonego wina
- ok. 500 ml esencjonalnego bulionu (u mnie wołowy)
- 2 łyżki koncentratu pomidorowego
- 4 ząbki czosnku obrane i zgniecione
- sól i pieprz
- gałązka tymianku
- liść laurowy
- gałązka rozmarynu
- ziele angielskie



Na patelni rozgrzać odrobinę oliwy i wrzucić pokrojoną w kostkę szynkę. Podsmażyć i przełożyć do naczynia żaroodpornego. Na tą samą patelnię wrzucić czosnek, cebule i marchewki. Lekko zrumienić i również przełożyć do naczynia. Następnie smażyć partiami kawałki wołowiny lekko posolone, popieprzone i obtoczone w mące. Na raz wrzucać na patelnię ok. 5-6 kawałków. (Jeśli wrzucimy za dużo, mięso puści sok i zamiast się zrumienić, zacznie się w nim gotować.)
Usmażone mięso przekładać do naczynia z szynką i warzywami.
Następnie dodać koncentrat pomidorowy, czerwone wino i gorący bulion. Wszystko delikatnie wymieszać. Mieszanka płynów powinna prawie zakrywać mięso.
Na samym końcu dorzucić po 3-4 ziarenka pieprzu i ziela angielskiego, a na wierzchu ułożyć tzw. bouquet garni, czyli świeże zioła przewiązane bawełnianą nitką.
Naczynie przykryć i wstawić do piekarnika. Piec 3 godziny w ok. 200 stopniach.

Boeuf bourguignon w oryginale podaje się z bagietką. Ja proponuję ziemniaczki zapiekane z rozmarynem.



Ziemniaki w łupinach najpierw dokładnie szoruję pod bieżącą wodą, a potem obgotowuję. Gdy przestygną, kroję na cząstki i układam na blasze. Polewam oliwą, posypuję solą ziołową i listkami rozmarynu. Piekę ok. 20 min w dobrze nagrzanym piekarniku.

Do tego na stole znalazł się zielony groszek z masłem i pieczarki delikatnie obsmażone w czosnku.
Niedzielny obiad był tym razem wyjątkowo uroczysty. :-)

wtorek, 18 stycznia 2011

ciasteczka owsiane, czyli porozmawiajmy o oksymoronach




Oksymoron (z gr. oksýmōron, od oksýs ostry i mōros głupi), antylogia, epitet sprzeczny – figura retoryczna, którą tworzy się przez zestawienie wyrazów o przeciwstawnych znaczeniach. (Wikipedia)


Czy ciasteczka mogą być dietetyczne?
Czy dietetyczne ciasteczka mogą być smaczne?
Czy będąc na diecie można doznać przyjemności ze zjedzenia ciasteczka bez jednoczesnego doznawania wgniatającego w ziemię poczucia winy??

Ha! No jasne!
Bez cukru też może być przyjemnie. ;-)
Oto sekret...

Składniki:
- 1 szklanka płatków owsianych
- 1 szklanka otrąb pszennych (zastąpiłam płatkami jęczmiennymi)
- 100 g rodzynek (dodatkowo dorzuciłam garść pokrojonych w paseczki suszonym moreli)
- 100 g orzeszków (u mnie pestki słonecznika)
- 1 szklanka mąki
- 1 jajko
- 1 szklanka soku jabłkowego
- 1/4 szklanki oleju
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 4 łyżeczki cynamonu

Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki połączyć. Najlepiej najpierw w jednym naczyniu te suche, a w drugim płynne i dopiero potem dodać jedne do drugich. Z masy formować płaskie ciasteczka i układać je na blasze wyłożonej pergaminem. Piec około 20 minut w 200 stopniach.

Przepis jest dość popularny w sieci na stronach o tematyce odchudzania, nie przywołam więc tu żadnej konkretnej. Wprowadziłam też do niego swoje zmiany spowodowane aktualną dostępnością składników. Myślę, że swobodnie można tu eksperymentować z różnymi rodzajami płatków, otrąb, pestek, orzechów czy suszonych owoców, a tym samym każdy ma szansę stworzyć własną recepturę.
W tym momencie serdecznie pozdrawiam Jędrka, czyli Spontanicznego Nabywcę Płatków Jęczmiennych, który zainspirował mnie do aktywnego poszukiwania kreatywnych sposobów wykorzystania owych w kuchni... ;-) Dziękuję Kochanie! ;-*

środa, 12 stycznia 2011

zupa z soczewicy, czyli ciepło, cieplej...



Jak ja nie lubię zimy! Szczególnie tej burej, mglistej, miejskiej, pełnej topniejącego, brudnego śniegu i wyłaniających się spod niego wątpliwej przyjemności "niespodzianek"... brrr... zgroza.

Gotuję gar przepysznej, sycącej, intensywnej w smaku i barwie zupy.
I znów jest dobrze. Ciepło. Bezpiecznie.
Przynajmniej przez kolejne dwa dni. :-)

Przepis pochodzi ze strony Ani , która przytacza go za Agnieszką Kręglicką.

Składniki:

- 200-250 g zielonej soczewicy
- 2 puszki pomidorów
- ok. 4 łyżki oliwy
- 2 marchewki pokrojone w kostkę
- 2 cebule pokrojone w kostkę
- 2 posiekane/przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku
- 1 litr wody/bulionu
- 1 listek laurowy
- oregano
- sól i pieprz
- (2 łyżeczki octu z czerwonego wina - opcjonalnie, ja nie dodaję)
- szczypta cukru

Czosnek i cebulę podsmażyć na oliwie. Dodać marchewkę i listek laurowy, chwilę przesmażyć. Następnie dodać opłukaną soczewicę i zalać 1 litrem wody/bulionu. Gotować, aż soczewica zmięknie. Następnie dodać pomidory i pozostałe przyprawy. Gotować kolejny kwadrans. Ewentualnie doprawić odrobiną cukru, gdyby pomidory okazały się zbyt kwaśne.
Można podawać z pieczywem.
Smacznego!

czwartek, 6 stycznia 2011

ciasto z suszonymi owocami, czyli Święta na bis




Wprawdzie jest już zdrowo po Bożym Narodzeniu, ale nie mogłam sobie odmówić opublikowania tego przepisu. Bezpośrednio przed Świętami, jak i w trakcie nie znalazłam czasu na blogowanie, potem przez kilka dni zastanawiałam się czy wracanie do tego tematu ma jeszcze sens... :-P Dziś jednak postanowiłam dedykować wpis znajomym siadającym właśnie do prawosławnej kolacji Wigilijnej. Wesołych Świąt! :-)
...a przy okazji może jeszcze kogoś zainspiruję. ;-)
Ciasto jest absolutnie fantastyczne i na pewno przypadnie do gustu tym, którzy ze wszystkich łakoci najbardziej kochają bakalie - takim jak ja! :-) Suszone owoce grają tu główną rolę, a stosunkowo niewielka ilość mąki jedynie wiąże je ze sobą.
Ciasto jest ciężkie i wilgotne, dobrze i długo się przechowuje.

Przepis pochodzi od koleżanki z pracy, która częstując nas tą pysznością w przedświątecznej atmosferze obchodziła imieniny.
Podaję ze swoimi zmianami zaznaczonymi w nawiasach.

Składniki:
- 250 g śliwek suszonych - bez pestek
- 200 g gruszek suszonych (nie dostałam, zamiast tego dodałam suszone morele)
- 175 g fig
- (100 g suszonej żurawiny - to moja własna dodatkowa inwencja)
- 75 g orzechów laskowych - grubo siekanych (u mnie migdały)
- 75 g kandyzowanej skórki cytrynowej (ja dodałam pomarańczowej)
- 100 g rodzynek
- 250 g mąki
- 1 torebka proszku do pieczenia
- 50 g cukru
- 1 torebka cukru wanili(n)owego
- 3 krople olejku cytrynowego (ja dodałam startą skórkę i sok z cytryny)
- 1 łyżka kirszu (lub innego alkoholu, u mnie rum)
- 2 łyżki wody - z odsączonych owoców
- szczypta imbiru
- szczypta goździków (rozgniecionych w moździerzu)
- szczypta cynamonu

Owoce zalać 1/2 l wody, pozostawić na noc. Wodę z napęczniałymi owocami gotować 2 min. Owoce odsączyć na sicie. Po ostygnięciu pokroić na kawałki.
Ciasto: wymieszać składniki (mąka, proszek cukier waniliowy, olejek, imbir, goździki ,cynamon, woda ) na gęstą masę. Wyłożyć na stolnicę. Dodać pokrojone owoce. Dodać orzechy, skórkę cytrynową, rodzynki. Zagnieść zwięzłe ciasto. Uformować podłużny bochen. Ułożyć na wyłożonej pergaminem blasze do pieczenia.
*Moja rada: warto ciasto włożyć do keksówki lub innej formy (za pierwszym razem jadłam je upieczone w kształcie choinki! ;-)) by nadać mu ładniejszy kształt. Bochen ma tendencję do "rozlewania się" - co widać na zdjęciu. :-P
Do posmarowania: płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej połączyć z 3 łyżkami wody zimnej, stale mieszając zagotować, posmarować ciasto. Piec w piekarniku ok. 50-60 min w 170 st. Celsjusza.

P.S. A do picia... ;-)