niedziela, 3 lipca 2011

pesto rosso, czyli coś optymistycznego



No cóż, lato znów zawodzi. Słoneczna deprywacja po raz kolejny odbija się na moim zdrowiu psychicznym. W dzisiejszym odcinku z serii: Efektywne Metody Autoterapii - czerwone pesto.

Składniki:

- suszone pomidory w oliwie (ok. 100 g)
- garść orzeszków piniowych (lub innych dowolnych orzechów albo pestek - dla mniej ortodoksyjnych; ja użyłam podprażonych na suchej patelni pestek słonecznika)
- ząbek czosnku
- taty parmezan
- oliwa (najlepiej ta, w której zanurzone były pomidory)

Wszystkie powyższe składniki zmiksować na pożądaną konsystencję (ja lubię niezbyt dokładnie). W trakcie miksowania powoli dolewać oliwę.
Zjadać z dowolnymi dodatkami. :-)



Sama najpierw wymieszałam pesto z pełnoziarnistym penne - w ramach obiadu, a później pozostałość zjadłam na tostach, z zieloną sałatą i świeżym pomidorem.
Zachwycił mnie też wyszperany w internecie pomysł Agnieszki Kręglickiej na posmarowanie czerwonym pesto podpieczonego wcześniej sera camembert (...i już zobaczyłam siebie, jak maczam w tym cudzie bagietkę!), ale tą bombę kaloryczną zostawię sobie na inne, może jeszcze trudniejsze chwile. ;-)

3 komentarze:

  1. Tak patrze po składnikach i stwierdzam,ze to musi być bardzo smaczne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pestkami słonecznika to b. dobry pomysł. Dużo taniej i też też zdrowo.

    OdpowiedzUsuń