środa, 4 sierpnia 2010
sałatka Nigelli, czyli o kontrowersjach w kuchni
Jakich kontrowersjach? Niech lista składników powie sama za siebie...
- 1,5 kg słodkiego arbuza
- 1 czerwona cebula
- 2-3 limonki
- 250 g sera feta
- 100 g czarnych oliwek bez pestek
- pęczek świeżej mięty
- pęczek natki pietruszki
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- pieprz czarny
Cebulę kroimy bardzo cienko w półksiężyce, wkładamy do miseczki i zalewamy sokiem wyciśniętym z limonek. Odstawiamy. Miąższ arbuza kroimy w kostkę, podobnie ser feta. Dodajemy oliwki i posiekaną miętę i natkę. Dodajemy cebulkę i polewamy pozostałym sokiem z limonki. Na koniec skrapiamy sałatkę oliwą i oprószamy świeżo zmielonymi pieprzem. I już.
I co? I... hmmm... Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Nigellę odprawiającą te czary w sobotnie popołudnie na kuchnia.tv, najpierw długo patrzyłam w ekran jak urzeczona, by chwilę później rzucić w kąt szmatkę do kurzu i oddać się gorączkowym poszukiwaniom czegoś do notowania. Przepis wydawał mi się... piękny! Jeszcze Ona tak sugestywnie mieszała składniki w salaterce dłońmi... ;-)
Rozczarowanie było więc tym bardziej bolesne. :-P Zjedliśmy z... zainteresowaniem ;-) Połączenie arbuza z fetą: super. Oliwki kocham pod każdą postacią. Ale, jak na nasz gust, cebula jest tam zbyt ekstrawaganckim (sic!) dodatkiem.
Następnym razem bez. Zdecydowanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz