sobota, 17 kwietnia 2010

kurczak kokosowo - imbirowy, czyli prawdziwy orient express


Uff... pracowita sobota za nami. Dzień pełen działań organizacyjno-gospodarczych, prób uporządkowania najbliższej przestrzeni osobistej - czyli naszego skromnego mieszkania. ;-) Niby mieszkamy w nim już od dwóch miesięcy, ale nadal jest kilka tematów do ogarnięcia, by móc poczuć się już zupełnie komfortowo.
W związku z powyższym nie miałam dziś czasu ani głowy do dłuższych kulinarnych medytacji, tym bardziej, że to kuchnia właśnie była głównym polem naszych działań remontowych. ;-) Dlatego kiedy przyszła pora późnej obiado-kolacji sięgnęłam po dawno upatrzony przepis na danie, którego przygotowanie wymaga naprawdę minimalnego wysiłku.

Składniki: (na 2 porcje)

- podwójny filet z kurczaka
- 1 duży kawałek świeżego imbiru (cokolwiek to znaczy :-P w oryginalnym przepisie ok. 40 g)
- 1-2 ząbki czosnku
- 1 pęczek dymki
- 1-2 łyżki oliwy
- ok. 200 ml niesłodzonego mleczka kokosowego
- sól, pieprz

Filet należy pokroić na małe kawałki, podobnie dymki. Imbir i czosnek obrać i drobniutko posiekać. Na rozgrzanej oliwie podsmażyć mięso na złoty kolor. Dodać imbir, czosnek oraz dymkę i podsmażać jeszcze chwilę, często mieszając. Następne wlać mleczko kokosowe. Całość zagotować, posolić i popieprzyć. Podawać z ryżem.

Przepis pochodzi z książki "Tanie potrawy - książka kucharska da oszczędnych" Katariny Schikling, którą nabyłam spontanicznie pewnego wiosennego dnia włócząc się z przyjaciółką po Krakowie. Mam pewne zastrzeżenia co do zasadności tytułu, ale książka jest pełna naprawdę ciekawych pomysłów, które na pewno wypróbuję. I opiszę. :-)

P.S. Wybaczcie kiepskie zdjęcie, ale - jak już wspominałam - wszystko działo się dziś w tempie ekspresowym. Tym trudniej było się skupić na fotografowaniu, że kurczak pachniał tak pięknie i ciężko było walczyć z żądzą natychmiastowego pochłonięcia go. Tak też uczyniliśmy. ;-D
W przeciwieństwie do zupy marchewkowej, ten przepis z pewnością wejdzie na stałe do naszego menu. Z miejsca zakochałam się w mleczku kokosowym (używałam go pierwszy raz w życiu), a imbir... no cóż, rządzi i już! :-D
Efekt bezbłędny! I obłędny! Gorąco polecam.

P.S.2 A porcja ma podobno jedyne 240 kcal!

2 komentarze:

  1. Mam rozumieć, że maki już wiszą? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. hihi niestety jeszcze nie... ale jest blat i półeczka nad nim! równie imponujące ;-)

    OdpowiedzUsuń