czwartek, 1 kwietnia 2010

sałatka z tuńczykiem, czyli o panowaniu prostoty w naszej kuchni




Uwielbiam tą sałatkę. Jest tak niesamowicie prosta, szybka i lekka. Świetna na późny posiłek - gdy np. wracamy z Jędrkiem do domu w poniedziałkowe wieczory, tak zmęczeni, że nie mamy już siły na kulinarne wyzwania. Świetnie komponuje się ze szklanką piwa w ów wieczór dający upragnioną chwilę wytchnienia - i wizualnie i smakowo :-)

Składniki:
- pól główki sałaty lodowej (każda inna też będzie dobra)
- 1 długi ogórek
- pół puszki kukurydzy
- puszka tuńczyka
- trochę startego żółtego sera
- oliwa z oliwek
- sok z cytryny
- sól, pieprz
- ew. natka pietruszki

Sałatkę układam warstwami, bo wymieszana wyglądałaby mało estetycznie ;-) I tak: najpierw na dużym talerzu układam pokrojoną/porwaną na mniejsze kawałki sałatę. Później na niej układam pokrojonego w plasterki ogórka, troszkę go soląc. Następnie wysypuję kukurydzę, a na nią z kolei wykładam tuńczyka odsączonego z zalewy. Znów delikatnie solę i pieprzę, po czym polewam całość oliwą z oliwek i sokiem z cytryny. Na końcu posypuję sałatkę serem. Można jeszcze ozdobić ją posiekaną natką pietruszki. Sałatka od razu nadaje się do pałaszowania. Po prostu zgarniamy (dosłownie!) z dużego talerza swoją porcję. I przepijamy zimnym piwkiem ;-)
Świetna z grzankami czosnkowymi!




P.S. Przepis przejęłam od mojej mamy, nie wiem, gdzie ona go podpatrzyła. Od siebie dodałam do niego kukurydzę. Smacznego!

Update: Mój tata właśnie poczuł się zobowiązany zwrócić mi uwagę, że sałatka owa nic jest nie warta, jeśli nie posypie się jej na końcu dużą ilością szczypiorku. Kajam się więc i proszę o wybaczenie w związku z niedopatrzeniem ;-) I śpieszę wypróbować ulepszoną opcję. See ya!

1 komentarz: