piątek, 16 kwietnia 2010

tabbouleh, czyli zdrowej, aromatycznej kuchni ciąg dalszy


Kolejna z moich ulubionych sałatek :-) Lekka (niskokaloryczna), pachnąca i sycąca. Pochodzi z kuchni arabskiej. Bardzo szybka w przygotowaniu, zrobiłam ją rozpędu czekając aż marchew w zupie się ugotuje by móc ją zmiksować (patrz: poprzedni wpis). ;-) Wczorajsza, sfotografowana wersja jest wersją bardzo podstawową. Ale myślę, że istnieje pewna dowolność w doborze składników, bo każdy z przeglądniętych przeze mnie przepisów różnił się jakimś szczegółem.
Ogólny pomysł opiera się na połączeniu kaszki kuskus lub bulgur ze świeżymi warzywami i ziołami. Efekt końcowy zależy natomiast od fantazji, upodobań, czy - bardziej prozaicznie - stanu lodówki. ;-)

Składniki:

(użyte przeze mnie)
- pół opakowania kuskusu (ok. 150 gram)
- 2 pomidory
- 1 długi ogórek
- dymka
- garść listków świeżej mięty
- sok z połowy cytryny
- oliwa z oliwek (ok. 3 łyżek)
- sól, pieprz

(opcjonalne)
- pęczek zielonej pietruszki (to wydaje się być dość istotnym składnikiem polecam o to zadbać, bardzo żałuję, że sama nie miałam na stanie)
- strąk czerwonej papryki
- ząbek czosnku
- świeża kolendra
- cebula i/lub szczypiorek zamiast dymki
- zielone oliwki ! (wiem, to już nijak się nie ma do kuchni arabskiej, ale naprawdę polecam odkąd spróbowałam tego obłędnego połączenia w tabbouleh wersji mamy Jędrka)

Kuskus przygotowałam wg opisu na opakowaniu (zalałam do bulionem). Posiekałam to, co trzeba było posiekać i wymieszałam z kaszką. Dodałam cytrynę, oliwę, sól i pieprz do smaku. Następnie sałatka powędrowała na całą noc do lodówki (to przypadek, że na tak długo, ale schłodzić należy na pewno). Dziś stanowiła przepyszny lunch do pracy! ;-)


2 komentarze: