wtorek, 11 maja 2010

krem z pomidorów i bazylii, czyli zupa Tomka :-)



Sprawa jest prosta. O ile Tomek zdobył serce Malwiny sobie znanymi sposobami, będącymi ich obydwojga słodką tajemnicą, o tyle naszą naszą sympatię i życzliwość miał w kieszeni już w progu - gdy przywitał nas zapachem tej oto zupy. :-)
Smakowała jeszcze lepiej, a tak dobrze zapoczątkowana znajomość rozwijała się już szybko we właściwym kierunku (czyt. w kierunku wyśmienitego mojito, ale o tym innym razem ;-)).
Ja natomiast podjęłam decyzję, że koniecznie muszę wypróbować ów przepis i opisać go - by móc podzielić się ze światem swym zachwytem oraz nieść pamięć o tamtej wiekopomnej, skądinąnd, chwili ;-)

Składniki: (mam nadzieję, że dobrze zapamiętałam ;-) proporcje są "na moje oko")

- pomidory (świeże już coraz lepsze, ale ja użyłam dwóch puszek)
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- kilka gałązek świeżego tymianku
- rozmaryn (ominęłam, bo nie miałam)
- garść liści bazylii
- sól, pieprz
- łyżeczka cukru (nie pamiętam czy była w przepisie, ale poczułam potrzebę dodania ;-))
- śmietanka do zup (np. Cremefine Ramy)
- ser pleśniowy (np. Błękitny Lazur)

I tak: najpierw należy podsmażyć cebulkę z czosnkiem, a potem wrzucić do nich pomidory. Przetarłam je najpierw przez sito, żeby oddzielić pestki (czynność nudna przeokrutnie ech, ale czego się nie robi... :-P). Potem trzeba zagotować, wrzucić zioła, zmiksować, doprawić i już! Na talerzu polać śmietanką i posypać kosteczkami niebieskiego sera. Podawać z listkiem bazylii. Wcinać niezwłocznie rozmyślając o starej ludowej mądrości: "przez żołądek do serca"...

Pozdrawiam Ostrowiec Świętokrzyski! :-D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz